78. rocznica Powstania Warszawskiego. Łączniczka "Kalina" z Kurzelowa
Łączniczka AK działała średnio tylko trzy miesiące, mało która miała szansę przeżycia wojny. "(…) Kobiety na ogół sprawdzają się w konspiracji lepiej od mężczyzn" - pisał o łączniczkach Jan Karski - "Szybciej dostrzegają niebezpieczeństwo, za to rzadziej niż mężczyźni przejawiały skłonność do chowania głowy w piasek. (…) zasadniczo odznaczają się większą ostrożnością, dyskrecją i zdrowym rozsądkiem". Podziemna Armia musiała liczyć na kobiety w wielu sytuacjach. Jedną z bohaterskich kobiet była Stanisława Świeboda ps. 'Kalina". Z zachowanych dokumentów wiadomo, że od 1941r. do połowy 1942r. była kierownikiem Kancelarii Komendy Obwodu Włoszczowa, która mieściła się w leśnictwie Kurzelów u Mieczysława Szczuckiego „Huberta”. W lokalu przechowywane były także dokumenty poszczególnych referatów. Nie zapominajmy, że w lasach kurzelowskich był pierwszy obóz partyzancki w Obwodzie Włoszczowskim AK.
Co wiemy o Mieczysławie Szczuckim? Do Kurzelowa przyjechał jeszcze przed II wojną światową z Rytwian, w powiecie staszowskim. Do ZWZ wstąpił prawdopodobnie w 1940 roku. Od tego czasu aż do 1943 roku dowodził kurzelowską placówką. Od marzec 1942r. także kierownik Referatu IV Kwatermistrzowskiego Komendy Obwodu Włoszczowa. W październiku 1943 r. jadąc rowerem został potrącony przez niemiecki samochód. Przypadkowo odnalazła go jadąca tą samą drogą inna łączniczka Bronisława Janda "Sława". Dzięki pomocy organizacji został przewieziony do Warszawy, gdzie jednak po kilku tygodniach zmarł.
Łączniczki były bardzo ważnymi postaciami Polskiego Państwa Podziemnego - utrzymywały łączność pomiędzy uczestnikami konspiracji. Służba ta jednak - jak pisał Jan Karski w "Tajnym państwie" - była wyjątkowo trudna i odpowiedzialna: "Prywatne mieszkania łączniczek nierzadko przekazywano do dyspozycji ruchu podziemnego. Łączniczce nie wolno było się ulotnić, musiała przebywać tam, gdzie łatwo ją było odszukać i bez zezwolenia nie mogła zmieniać nazwiska czy adresu. Dopóki pracowała dla nas, nie mogła się ukryć ani zniknąć nam z oczu; w przeciwnym razie oznaczałoby to bowiem urwanie kontaktów między konspiratorami i różnymi pionami ruchu podziemnego".
Hipolit Świderski "Jur" od lewej w czasie akcji "Burza".
Wojna pokazała, że szybko upadły opinie o tym, że kobiety są "gadatliwe i niedyskretne". "Kalina" miała zmysł konspiracyjny." Otóż 5 marca 1942r. funkcję komendanta Obwodu objął kpt. Hipolit Świderski "Jur". Przejęcie obwodu nie należało do łatwych. Ktoś władzę musiał oddać. Doszło do zgrzytów. „Jur” za pośrednictwem łączniczki "Kaliny" umówił się na spotkanie z dotychczasowym Komendantem Obwodu „Toporem” w domu Józefa Kocemby „Rolka” w Ewinie. Niestety „Topór” na spotkanie się nie stawił i „Jur” musiał nawiązać kontakt z zastępcą komendanta, który pełnił jednocześnie funkcję szefa sztabu Komendy Obwodu i szefa Referatu I por. Janem Świeczko "Łukaszem".
Nowy komendant zalegalizować swój pobyt w terenie. Oficjalnie został zatrudniony przez nadleśniczego Franciszka Kaczmarka "Krogulca" jako strażnik łowiecki w prywatnych lasach majątku Nieznanowice.
Wprowadził szereg zmian w sztabie obwodu. Zmianie uległ m.in. kryptonim. Zamiast dotychczasowego „Wapno” używany jest teraz „Kaktus”. Komendant Świderski wzorem innych Obwodów utworzył strukturę pośrednią: Rejony ( w części opracowań struktury te nazywane są inspektoratami).
Iwona Boratyn, rzecznik prasowy UG Włoszczowa
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!